piątek, 27 lutego 2015

29. Odkrycia 2014: Metoryty Guerlain.

Od dawna chciałam spróbować tych słynnych kuleczek. Zawsze interesowały mnie produkty mające skrajne opinie. Skrajne, bo Meteoryty albo się kocha, albo się człowiek zastanawia "WTF, za co tyle kasy?!". W sierpniu były moje urodziny, przyszedł kupon zniżkowy do perfumerii... No wiecie jak to jest. W końcu kupiłam. 


Guerlain Perles du Dragon Meteorites


Koniecznie chciałam wersję Aquarella, ale niestety Norwegia jest trochę w tyle z nowościami czy limitkami, więc musiałam obejść się smakiem. Za to w moje ręce wpadła stara limitowana wersja kuleczek z 2012 roku: Guerlain Perles du Dragon Meteorites. 


Guerlain Perles du Dragon Meteorites


W pięknej czarnej puszce zamknięto 30 gram kuleczek. Występują one w sześciu odcieniach:
-  blado różowy i beżowy wyrównuje koloryt cery
-  biały i złoty rozświetlają
- fioletowy i różowy/czerwony sprawiają, że buzia wygląda na wypoczętą i jeszcze bardziej ją rozświetlają


Guerlain Perles du Dragon Meteorites

Guerlain Perles du Dragon Meteorites


Zapach... No nie wiem... Fiołkowy? W każdym razie cudny. Przed każdym użyciem je wącham. Nie mogę się pohamować. Pachną kobieco, głęboko, ciężko... Pięknie po prostu.

Efektu Meteorytów niestety nie da się ująć na zdjęciu. Jest to bardzo subtelne wykończenie makijażu. Taka wisienka na torcie. Zmiękcza rysy, wygładza... efekt fotoshopa naprawdę jest widoczny. To nie jest coś, co zakryje niedoskonałości czy zmniejszy pory czy też zrobi z twarzy taflę. Ale wierzcie mi, po nałożeniu kulek na jedną stronę twarzy, z odległości pół metra i więcej, różnica jest znaczna. Ciężko ubrać w słowa to co robią smocze meteoryty - to po prostu taki magiczny, wróżkowy pyłek.
I nie wyobrażam sobie już nie mieć tego cudeńka w moich zbiorach. :)

Ponadto są wybitnie wydajne. Używam ich przy każdym makijażu i nie widzę zużycia. Muszę też zaznaczyć, że to była wersja świąteczna, więc zawiera błyszczące drobinki. Mnie jednak ten delikatny efekt "blink blink" bardzo się podoba. Marzy mi się jeszcze prasowana, klasyczna wersja Meteorytów... kiedyś na pewno kupię. :)



Guerlain Perles du Dragon Meteorites

wtorek, 17 lutego 2015

28. Odkrycia 2014: demakijaż.

Troszkę mnie nie było. Czasem tak bywa, że jak się wali, to wszystko na raz. I tak było tym razem. Musiałam pojechać na tydzień do Polski, tam na dodatek kompletnie się pochorowałam - dopadło mnie zapalenie oskrzeli, a po powrocie trzeba było nadrobić szkołę i wykurować się do końca. W sumie dopiero zaczynam czuć się lepiej. Czas najwyższy. :D



Dziś chciałam się z Wami podzielić moimi ulubionymi produktami do demakijażu. Demakijaż zawsze zaczynam od zmycia mniej więcej makijażu oczu. Mniej więcej, ponieważ nie spotkałam się jeszcze z płynem, który by zmył wszystko, do zera, bez tarcia czy trzymania wacika przy oku przez wieki. Najlepszy, jaki dotąd trafił w moje ręce, to płyn dwufazowy przeznaczony do zmywania makijażu wodoodpornego z Sephory. Naprawdę bardzo dobry płyn. Wystarczy chwila i liner, cienie czy pomada z brwi zmyte do zera. Z tuszem do rzęs nie radzi sobie już tak dobrze, ale na to mam inny sposób. Płyny z Sephory opłaca się kupić w promocji 3za2, które perfumeria dość często oferuje. Sam kosmetyk jest bardzo wydajny i zupełnie nie podrażnia oczu. A dla mnie to bardzo ważne.




Kolejny krok to użycie mojego świętego Graala w kategorii "demakijaż". Gdybym miała zostawić jeden kosmetyk do zmywania makijażu, byłby to właśnie ten olejek. Dermalogica Precleanse to jakieś cudo - inaczej tego nazwać nie mogę. Wylewam odrobinę olejku na dłonie i wmasowuję w suchą twarz. Makijaż rozpuszcza się w sekundę. Tusz do rzęs? Dwa machnięcia i już go nie ma. Co najważniejsze - olejek pielęgnuje skórę i zupełnie nie podrażnia okolic oczu. Tusz do rzęs zmywam przy otwartym oku - nic nie szczypie, nic nie boli, nic złego się nie dzieje. Kiedy cały makijaż jest rozpuszczony, zmywam olejek wodą. Nie zostawia tłustej warstwy. Właściwie na tym można by zakończyć demakijaż. Ja jednak używam trzeciego kosmetyku, a jest nim tonizujący płyn micelarny. Zawsze tonizujący, żeby już nie kupować toniku do twarzy. Najbardziej polubiłam się z Dermiką. Fantastyczny, bardzo wydajny micel, który pielęgnuje skórę, nawilża ją i zostawia nieskazitelnie czystą. Nie lepi się po wchłonięciu, a dla mnie jest to ważne. Da się nim z powodzeniem zmyć makijaż oka, więc na wyjazdy idealny, można zabrać tylko jeden kosmetyk do demakijażu. Drugim płynem, którego używam jest micel z Bielendy, Troszkę gorzej radzi sobie z demakijażem oka, ale z resztą twarzy radzi sobie zupełnie dobrze. Również się nie lepi, a dodatkowo nawilża buzię. 





Jak u Was wygląda demakijaż?