Lutowy Glossybox jak zwykle dotarł do mnie w marcu. :) A jako, że niewiele się u mnie dzieje ostatnio (szkoła - dom, szkoła - dom), to dziś również kosmetycznie. :)
Pudełko w tym miesiącu zostało nazwane SHADES OF LOVE. Miłość do Christiana Greya opanowała glossyboxową ekipę. ;) A przynajmniej wszystko na to wskazuje. Co znalazłam w pudełku?
1. L`oreal Proffessionnel Mythic Oil, Souffle d`Or Shampoo & Conditioner.
W tym pudełku dostałam miniaturki szamponu i odżywki do włosów. Produkty pasują do wszystkich rodzajów włosów. Producent zapewnia, że włosy będą wypielęgnowane i bardzo błyszczące. Szampon i odżywka zawierają złote mikrodrobinki brokatowe, które mają dodać jeszcze więcej blasku naszym włosom.
Oryginalne opakowanie szamponu zawiera 250 ml i kosztuje 235 kr, natomiast odżywka jest dostępna w pojemności 190 ml i kosztuje 285 kr. Są to dość drogie produkty, więc i moje oczekiwania są wysokie.
2. Nicka K Colorluxe Powder Blush
Po co mi kolejny róż? Tego nie wie nikt. ;) Kolor jednak jest tak cudny, że musiałam go otworzyć. Mam już kilka róży w swojej toaletce, a sama kupiłam tylko jeden. Będzie trzeba niektóre puścić w świat, bo nie lubię kiedy kosmetyki się marnują. Ten róż dostałam w formie sypkiej z gąbkowym aplikatorem oraz lusterkiem na wieczku opakowania. Bardzo pomysłowe. :) Jest to pełnowymiarowy produkt i zawiera 5 gram. Cena: 99 kr.
3. Kueshi Revitalizing Face Toner
Rewitalizujący tonik do twarzy, który ma zapobiegać świeceniu, jednocześnie nawilżając suche miejsca. Toników nigdy nie za wiele, więc produkt dla mnie bardzo na plus. Jest to oryginalna wielkość produktu czyli 200 ml i kosztuje 119 kr.
4. Marsk Mineral Eyeshadow
Kolejny cień mineralny marki Marsk. Z poprzednich jestem bardzo zadowolona, więc cieszę się, że w tym pudełku znalazł się ten pyłek. Tym razem w ciemnym szarym odcieniu o nazwie 50 Shades. :) Christian Grey rządzi najwyraźniej. ;) W opakowaniu znajduje się 1,2 grama produktu, cena to 190 kr.
5. RFSU 3in1 Caring Massage
I żeby postawic kropke na Christianowym "i" Glossybox obdarował mnie lubrykantem. No niby można tym całe ciało masować... ale lubrykant? Nie jestem w żaden sposób zgorszona czy obrażona, ale jednak wolałabym dostać kosmetyk. ;)
Tubka zawiera aż 150 ml produktu (ciekawe na ile "masaży" taka ilość wystarcza :P) i kosztuje 129 kr.
Jak Wam się podobało pudełko? Mi całkiem przypadło do gustu w tym miesiącu. Tylko ten lubrykant zamieniłabym na coś innego. ;)